czwartek, 26 lutego 2009

myśl spod prysznica 2

myślałem, że klepanie zdrowasiek i różaniec pod trwającą telewizornię ojca maybacha to tylko kompulsja, ale dochodzę jednak do wniosku, że to nałóg
klasyczny nałóg

od czego to się nie można uzależnić...

niedziela, 15 lutego 2009

myśl spod prysznica

umówmy się, że na nasze wybory wpływa tak wiele czynników, i to wykluczających się lub wprost przeciwnie - uzupełniających się wzajem, że jedynie może nam się wydawać, że są to w pełni nasze i w pełni świadome wybory

żeby było weselej, to często później, czasem po latach, okazuje się, że te, które uważaliśmy za "dobre" były w istocie "złymi", a te "złe" dobrymi

można się wykpić tzw. siłą wyższą, ale byłoby to zwykłe uproszczeniei pójście na łatwiznę

wtorek, 10 lutego 2009

i się stało

Stało się najgorsze. Choć wydawało się, że do tego nie dojdzie. Teraz zaczynają padać pytania, czy rzeczywiście zrobiono wszystko, co można było zrobić i czy rzeczywiście żadne starania nie mogły tu odnieść skutku.
Będzie to już jednak tylko przelewanie z pustego w próżne, bo tak czy siak niczego to już nie zmieni.
Padną też pewnie pytania o sens wyjeżdżania w rejony mocno niebezpieczne. Padną pytania o stopień bezpieczeństwa rodaków w takich rejonach. Padnie wiele takich pytań.

Nic one jednak też nie zmienią. Ani teraz. Ani kiedykolwiek.

Na świecie żyje przecież tak wielu oszołomów, którzy praktycznie tylko czekają na to, żeby się na kimś wyżyć. Że dorabiają do tego różne ideologie, to już zupełnie inna kwestia. Inna i w zasadzie zupełnie nieważna, bo porwania i morderstwa nie usprawiedliwia i nigdy usprawiedliwiać nie będzie jakakolwiek, nawet najpiękniejsza i najpiękniej podana ideologia.
Morderstwo pozostanie morderstwem bez względu na to, czym by jego popełnienia nie usprawiedliwiać.

Czy wpłynie ono na liczbę rodaków pracujących czy mieszkających w niebezpiecznych rejonach? Nie sądzę – jak jeździli, tak będą jeździć. Może trochę na zasadzie 'ktoś to przecież musi zrobić'. Byle tylko cena za to już nigdy nie była tak wysoka.

I pozostaje jeszcze jedna, wcale nie drobna, czy nieistotna kwestia. Mianowicie nagranie, które trafiło do Reutersa i AP. Do polskich władz także.
Czy redakcje zdecydują się je pokazać? Niektóre już teraz deklarują, że nie. Ale jeśli nie, to czy nie znajdzie się jakiś gamoń, który udostępni je w internecie?

A już wczesnym rankiem mię pytali 'cze, jest juz gdzies link do egzekucji?' – że to ja niby 'mieszkaniec sieci' i powinienem mieć na ew. film namiary. A ja go nawet nie szukałem i nie chcę szukać.
Ech... ludzie...

czwartek, 5 lutego 2009

co robiłem 20 lat temu?

Dziś pyka równo 20 lat od czasu, kiedy tłumnie się zrobiło dookoła i przy okrągłym stole. Usiłowałem sobie przypomnieć, co też ja wtedy robiłem. Że był to poniedziałek, więc pewnie byłem w robocie. I pewnie zarobiony po uszy od samego rana, bo blisko bardzo było do puszczenia dalej mojego kawałka pańszczyzny. I za ciężką cholerę, jak zresztą i lwia część narodu naszych przodków, zadków i dzieci, nie zdawałem sobie sprawy, że na moich oczach pisze się historia.
Ba! byliśmy raczej wtedy przekonani, że to jeszcze jedna ściema komuny. I do okrągłego stołu podchodziliśmy dość sceptycznie. Ogólnie rzecz biorąc - było szaro, ponuro, a światełko w tunelu było jeszcze bardzo niewyraźne.

Po 20 latach 56% rodaków z kraju nad Wisłą i pod Tatrami deklaruje się jako jego zwolennicy i - co znamienne, przynajmniej dla mnie - 10% z tego się do niego przez tych 20 lat przekonało. Źle go podsumowuje 34%, z czego 26% przekwalifikowało swoją jego ocenę - z dobrej na złą; 6% to ekstremiści, którzy od zawsze byli naprzeciw. Nie ma zdania (czyli ma to w dupie) 10% - nic nie napiszę, choć soczyste panienki mię się na klawiaturę cisną. Ale to szczegół.

Zastanawiam się, co też by było, gdyby tak pójść za tymi sześcioma procentami, które są od zawsze naprzeciw okrągłemu stołowi i skłonne były (i są) przychylać się do wariantu rumuńskiego - czyli pozbycia się ówczesnych wodzów narodu (z przymusu) via egzekucja, sposobem obojętnym. Zastanawiam się i jestem więcej niż pewien, że nie poszłoby to tak gładko, jak to sobie ekstremiści wyobrażają. Mocno się obawiam, że mogłoby to skończyć się krwią, i to w dużej ilości. Dlatego też od zawsze byłem im naprzeciw.

Wśród tych 34% są i tacy, którzy podsumowują stół jako zdradę. Ino, że to takie faszystowskie półgłówki jak ten śledziowy łebek Wierzejski W. czy jego były wódz Koński Łeb. I bezpośredni przodek tego ostatniego, który zapadł na demencję darwinowską - znaczy podważa teorię ewolucji. Gdyby hasłem o zdradzie szermował kto inny, może trzeba by się było tym przejmować, ale jeśli to robią takie marginalia... to i szkoda na nich czasu marnować.

Jakby w sumie na to wszystko nie patrzeć, to na moich oczach pisała się historia. I nie zdawałem sobie ja z tego sprawy. Choć wieści o stole łowiłem ze wszelkich możliwych i niemożliwych źródeł. I chyba do końca nie wierzyłem, póki nie zobaczyłem wyników wyścigów na Wiejską z 4 czerwca.

I tak sobie myszlę, że ta historia pisze się cały czas. A my na to uwagi nie zwracamy. Mało tego - jak się tylko da, to brukujemy. Jak tych 20 lat okrągłego stołu. A przecie - jakby na to nie patrzeć - to właśnie przy okrągłym stole zaczęła się padlina komuny i agonia, wydawałoby się scementowanego do imentu, bloku państw "demokracji ludowej".
Komuna nie padła razem z murem berlińskim - to było tylko ukoronowanie. Padła przy okrągłym stole. I tym powinniśmy się szczycić, i to właśnie wszem i wobec rozgłaszać.

A nie tworzyć kolejne podziały i sygnalizować dokładnie całemu światu, że spora część z nas ma ten stół po prostu w dupie.

no reservation

kocham Anthonyego Bourdaina (bez podtekstów!)
je ze smakiem i dużo - zupełnie jak ja, pije prawie jak ja - no, może nieco mniej, klnie jak szewc (także przed kamerą)
a jak potrafi gadać o żarciu... klękajcie narody!
pisze o nim (http://anthony-bourdain-blog.travelchannel.com/) co prawda nieco gorzej, ale i tak czyta się go jak najlepszą sensację

respect Anthony!

niedziela, 1 lutego 2009

jestem w morderczem nastroju

jestem dziś chiba w morderczem nastroju
ten nieopisany bidel Kurski mię wkurwił koncertowo u Jarka Kuźniara
na mniejscu tego ostatniego przerwałbym rozmowę, nawet jeśli by mię to miało kosztować wylanie z telewizorni - dziennikarz nie worek treningowy i bele kto się nie nim wyżywać nie musi, co nie?

a swoją ścieżką - po co bęcwała zapraszają? publicity mu robią tylko i jeszcze na ich plerach na euroWiejską wjedzie
wiem, że publika żądna krwi jest, ale są chyba pewne granice

co zresztą - granice znaczy - ma też zastosowanie do Kochliwego Kazia, któren jeden kryzys wieku średniego przechodzi jakby z 10 lat za późno
a halo w brukowcach przy okazji robi takie, że to ino dowód na to, że się powinien do przedszkola wrócić, bo się zachowuje jak chłopczyk, któremu się trafiło pod choinkę nowe viagerko
co innego nagłaśniać taki fakt w prywatnym gronie, a co innego obnosić się z nim publicznie i jeszcze do tego wystawiać się z nim na pokaz
robi sobie elektorat?
w tym kraju? w taki sposób?
chyba go mocno pogięło...