formacje gęsi migrują na północ - znaczy zima blisko
tylko jakim cudem ich przeloty nie kolidują z nalotem na Rębiechowo, choć są jak raz do niego prostopadłe?
i na mniej więcej tej samej wysokości?
gęsi mają jakiś system szybkiego ostrzegania? czy też znają aktualny rozkład lotów i wbijają się w luki?
niedziela, 4 października 2009
piątek, 25 września 2009
wtorek, 18 sierpnia 2009
żenua po raz któryś
czy jest coś jeszcze bardziej chujowego niż facet w sandałach i opadających skarpetkach, poldek caro cabrio w kolorze morskiej zieleni, plazma o kosmicznej przekątnej w pokoju o powierzchni 9 m w kwadracie (2,9x3,1m), postawiona na dodatek na krótszej ścianie, której powierzchnia niemal dorównuje powierzchni okna we wzmiankowanym pokoju, dziewczyna w bojówkach grająca w tenisa, babiszon w wieku pobalzakowskim kokieteryjnie odsłaniający fałdy zwiotczałej skóry na brzuchu (tylko jej kolczyka brakowało!) i dziewczyna w ostatnim miesiącu ciąży w tiszercie, który w stanie normalnym, nieciążowym znaczy, sięga jej do bioder; w stanie ciążowym kończy się gdzieś pod biustem... głupia mina oberKaczora pod 67,89% prysznicem narodowego potępienia twierdzącego jednak uparcie, że to tylko drobna mżawka i zaraz przejdzie... spalona na marchewkę solaryjka obnosząca sztuczność swej opalenizny w majowym słońcu... facet w koszuli ze śledziem, szortach na pasku, skarpetkach i LAKIERKACH, dziewczyna w czerni grająca w tenisa w glanach?
jest! panienka święcie przekonana, że trawę cytrynową dodaje się w zastępstwie cytryny do herbaty i wyrażająca niebotyczne zdumienie, że stosuje się ją jako przyprawę...
jest! panienka święcie przekonana, że trawę cytrynową dodaje się w zastępstwie cytryny do herbaty i wyrażająca niebotyczne zdumienie, że stosuje się ją jako przyprawę...
niedziela, 26 kwietnia 2009
żenua..
czy jest coś jeszcze bardziej chujowego niż facet w sandałach i opadających skarpetkach, poldek caro cabrio w kolorze morskiej zieleni, plazma o kosmicznej przekątnej w pokoju o powierzchni 9 m w kwadracie (2,9x3,1m), postawiona na dodatek na krótszej ścianie, której powierzchnia niemal dorównuje powierzchni okna we wzmiankowanym pokoju, dziewczyna w bojówkach grająca w tenisa, babiszon w wieku pobalzakowskim kokieteryjnie odsłaniający fałdy zwiotczałej skóry na brzuchu (tylko jej kolczyka brakowało!) i dziewczyna w ostatnim miesiącu ciąży w tiszercie, który w stanie normalnym, nieciążowym znaczy, sięga jej do bioder; w stanie ciążowym kończy się gdzieś pod biustem... głupia mina oberKaczora pod 67,89% prysznicem narodowego potępienia twierdzącego jednak uparcie, że to tylko drobna mżawka i zaraz przejdzie... spalona na marchewkę solaryjka obnosząca sztuczność swej opalenizny w majowym słońcu... facet w koszuli ze śledziem, szortach na pasku, skarpetkach i LAKIERKACH?!
jest!
dziewczyna w czerni grająca w tenisa w glanach!
jest!
dziewczyna w czerni grająca w tenisa w glanach!
poniedziałek, 30 marca 2009
szajs z księgarskiej półki
czytam taki książkowy szajs, brnę w niego z obowiązku niejako, bo krew się we mnie burzy skuli treści jakie przemyca - w postaci ogólnie rzecz biorąc nienawiści do inności, z trzecią płcią na czele
autor, określany mianem "kultowy", co jest oczywistym nadużyciem, do tego stopnia demonizuje środowisko gej-les, że jawi się ono jako żądna władzy banda terrorystów, nie cofająca się nawet przed pospolitym zabójstwem w imię bliżej nie sprecyzowanych tzw. wartości
jeśli jednak do tego dorzucić wyjątkowo niechlujne tłomaczenie (jakoś tak mam, że odruchowo wyobrażam sobie oryginał, kiedy coś mię zazgrzyta), redakcję wołającą o pomstę do nieba (żeby to tylko o literówki chodziło...) i wydawnictwo, zorientowane skrajnie nacjonalistycznie i fundamentalistycznie, to wszystko jest jasne: obecność tego gniota na rynku księgarskim to erupcja homofobii, charakterystycznej dla tak skrajnych nacjonalistów, że od zwykłego faszyzmu dzieli ich bardzo cienka granica
którą i tak zdarza im się przekraczać
nie, nie jestem za powrotem cenzury, za ciężką cholerę nie jestem - dziwię się tylko dystrybutorom, którzy bezkrytycznie rozpowszechniają każdy szajs, o ile tylko jest odpowiednio posmarowany (czyli - eufemistycznie mówiąc - ma "odpowiednią" promocję)
nie dziwota, że brakuje jakoś miejsca dla naprawdę korzystnych książek, szczególnie dla małolatów - takich, które osadzone są w znanych im realiach i które uczą i dystansu do siebie i opartego li tylko i wyłącznie na emocjach reagowaniu na takie czy inne zjawisko, a z drugiej strony tolerancji na różne formy inności
z wyłączeniem ewidentnej głupoty oczywiście
autor, określany mianem "kultowy", co jest oczywistym nadużyciem, do tego stopnia demonizuje środowisko gej-les, że jawi się ono jako żądna władzy banda terrorystów, nie cofająca się nawet przed pospolitym zabójstwem w imię bliżej nie sprecyzowanych tzw. wartości
jeśli jednak do tego dorzucić wyjątkowo niechlujne tłomaczenie (jakoś tak mam, że odruchowo wyobrażam sobie oryginał, kiedy coś mię zazgrzyta), redakcję wołającą o pomstę do nieba (żeby to tylko o literówki chodziło...) i wydawnictwo, zorientowane skrajnie nacjonalistycznie i fundamentalistycznie, to wszystko jest jasne: obecność tego gniota na rynku księgarskim to erupcja homofobii, charakterystycznej dla tak skrajnych nacjonalistów, że od zwykłego faszyzmu dzieli ich bardzo cienka granica
którą i tak zdarza im się przekraczać
nie, nie jestem za powrotem cenzury, za ciężką cholerę nie jestem - dziwię się tylko dystrybutorom, którzy bezkrytycznie rozpowszechniają każdy szajs, o ile tylko jest odpowiednio posmarowany (czyli - eufemistycznie mówiąc - ma "odpowiednią" promocję)
nie dziwota, że brakuje jakoś miejsca dla naprawdę korzystnych książek, szczególnie dla małolatów - takich, które osadzone są w znanych im realiach i które uczą i dystansu do siebie i opartego li tylko i wyłącznie na emocjach reagowaniu na takie czy inne zjawisko, a z drugiej strony tolerancji na różne formy inności
z wyłączeniem ewidentnej głupoty oczywiście
środa, 25 marca 2009
home...
Home, home again
I like to be here when I can
When I come home cold and tired
It's good to warm my bones beside the fire...
tylko gdzie jest ten dom? w mieście, którego już nie ma przy ulicy wielkiego malarza już na pewno nie, tym bardziej nie w mieście najdłuższego pobytu przy ulicy prowadzącej w kraj moich przodków i dzieci, bez najmniejszej wątpliwości też nie w najważniejszym formalnie mieście przy ulicy kojarzącej się z jednej strony ze wspinaczką a z drugiej z konnicą, również zdecydowanie nie w mieście czasowego azylu przy ulicy malarza, fotografika, dramaturga i pisarza w jednym i za najcięższą cholerę nie przy ulicy międzywojennego wolnościowego działacza i profesora chemii
więc... gdzie jest ten dom?
czyżbym - parafrazując tytuł kultowej piosenki pokolenia dzieci-kwiatów - był horse with no home?
I like to be here when I can
When I come home cold and tired
It's good to warm my bones beside the fire...
tylko gdzie jest ten dom? w mieście, którego już nie ma przy ulicy wielkiego malarza już na pewno nie, tym bardziej nie w mieście najdłuższego pobytu przy ulicy prowadzącej w kraj moich przodków i dzieci, bez najmniejszej wątpliwości też nie w najważniejszym formalnie mieście przy ulicy kojarzącej się z jednej strony ze wspinaczką a z drugiej z konnicą, również zdecydowanie nie w mieście czasowego azylu przy ulicy malarza, fotografika, dramaturga i pisarza w jednym i za najcięższą cholerę nie przy ulicy międzywojennego wolnościowego działacza i profesora chemii
więc... gdzie jest ten dom?
czyżbym - parafrazując tytuł kultowej piosenki pokolenia dzieci-kwiatów - był horse with no home?
czwartek, 26 lutego 2009
myśl spod prysznica 2
myślałem, że klepanie zdrowasiek i różaniec pod trwającą telewizornię ojca maybacha to tylko kompulsja, ale dochodzę jednak do wniosku, że to nałóg
klasyczny nałóg
od czego to się nie można uzależnić...
klasyczny nałóg
od czego to się nie można uzależnić...
Subskrybuj:
Posty (Atom)